niedziela, 22 grudnia 2013

Dzieciom i Ich Dorosłym życzę wymarzonych Świąt



Pola Gepert


Emilka Chabik


Basia Zygmunt


Ksawery Kozakiewicz


Zosia Lipińska


Marianna Szymczak


Ewa Dragan


Natalia Sapieżyńska


Ola Łukaszuk


Antek Trzaska



poniedziałek, 14 października 2013

Wszystko kwitnie

Na zakończenie tematu wakacji – wspomnienie, którym chcę się z Wami podzielić.
Był jeden z przepięknych, słonecznych dni tego długiego jak dawniej, jak w dzieciństwie, lata. Razem z moją mamą, dwiema ciociami i kuzynem jechaliśmy odwiedzić rodzinę. Samochód wspinał się krętą, stromą drogą ponad Jeziorem Rożnowskim, coraz bliżej nieba. Z kilku serdecznych osób, które zastaliśmy u celu, znałam tylko kuzyna Jaśka, widzianego ostatni raz, gdy jeszcze byliśmy dziećmi. Stary, drewniany dom otaczało mnóstwo 
z widoczną miłością pielęgnowanych kwiatów. Rosły też na zboczu wzniesienia (płaskiego terenu właściwie tu nie było), w które była wpuszczona dziewiętnastowieczna kamienna piwniczka o kolebkowym sklepieniu, szczelnie zastawiona domowymi przetworami. Weszliśmy potem na szczyt wzniesienia, gdzie Jasiek pokazał mi drewnianą stodołę; starą, ale jak najbardziej jarą i używaną, zbudowaną bez choćby jednego gwoździa, trzymającą się już dobrze ponad sto lat za pomocą drewnianych trzpieni. Wnuczka Jaśka, cztero- a może pięcioletnia Zuzia, zrywała polne kwiatki. Dla mamy.
– Mam już biały, żółty…
– A tam? Zobacz…
– Fioletowy… lubię fiolet…
– Wiesz? W tych kredkach, które ci przyniosłam, jest i żółty, i fiolet…
Znieruchomiała i wlepiła we mnie oczy:
– W  j a k i c h  k r e d k a c h??
– No w tej torbie z misiem.
W tym momencie puściła się pędem w dół. Kiedy zeszliśmy na podwórko, zobaczyłam Zuzię. Wyglądała tak:







Otaczał ją ogród stworzony przez jej mamę Anię, a w nim ptaki wyrzeźbione przez kogoś z rodziny.










niedziela, 22 września 2013

Nie-powrót z wakacji


Bardzo dawno mnie tu nie było. Byłam gdzie indziej. Na wakacjach. Ale przecież wakacje dawno się skończyły! No tak, problem jednak w tym, że ja z nich jeszcze nie wróciłam. Jakoś nie potrafię. Niby już tu jestem, a nie ma mnie. W wakacjach najlepsza jest łatwość znajdowania się w pięknych i ciekawych miejscach. No i właśnie stamtąd wciąż nie mogę powrócić. Z tych różnych miejsc. Na przykład takich jak te.


Maciek Pyrzowski


Zosia Pietrucha


Zosia Lipińska


Antek Trzaska


Natalia Sapieżyńska


Pola Gepert



Basia Niedźwiadek


Maciek Pyrzowski



Marta Łuczak



Michelle Weigert


Pola Gepert


Natalia Sapieżyńska



środa, 10 lipca 2013

Wakacje


Prezentowani dziś artyści ukończyli drugą klasę i pojechali na wakacje.


Zosia Lipińska



Natalia Sapieżyńska



Piotr Flaszyński



Antek Trzaska



Zosia Lipińska



Zosia Pietrucha



Maciek Pyrzowski



Natalia Sapieżyńska



Maciek Pyrzowski



Basia Niedźwiadek



Zosia Lipińska



poniedziałek, 27 maja 2013

Inspirować, nie przeszkadzać


 Rozmowa przeprowadzona ze mną przez Bożenę Aksamit, dziennikarkę „Gazety Wyborczej”

Bożena Aksamit: Córka przyjaciół powiedziała koleżankom, że zamierza chodzić na kółko plastyczne, one odparły: szkoda na to czasu, rysowanie do niczego się w życiu nie przyda. Dziewczynki mają po 11 lat.
Ja: Słyszę w tym kalki poglądów wygłaszanych przez niektórych dorosłych.
B. A.: Tacy rodzice najwyraźniej są zdania, że warto inwestować czas tylko w działania, które przydadzą się na „ścieżce kariery”, najczęściej jest to nauka języków obcych, szybkiego czytania, sport.
Ja: Na naszą drogę życia składają się także inne, często ważniejsze ścieżki, nie tylko „ścieżka kariery”, która zresztą wcale nie jest do satysfakcjonującego życia konieczna. Działalność artystyczna, w tym plastyczna, pozwala inwestować w rozwój wartości i umiejętności, które z większym prawdopodobieństwem będą mogły dać oparcie, stanowić życiowy kapitał, niż enigmatyczna i nieprzewidywalna w coraz szybciej zmieniającym się świecie „kariera”.
B. A.: Czego dziecko uczy się poprzez rysowanie?
Ja: Mnóstwa umiejętności: wyrażania emocji, korzystania z intuicji i wyobraźni, wiary w siebie, bycia szczęśliwym także w pojedynkę, niezależnie od otoczenia, niezależności w ogóle. Każde dziecko, któremu na to pozwolimy, może kształtować w sobie te cechy. Nie ma to nic wspólnego z  „ładnym rysowaniem” czy „zdolnościami”. Natomiast rzeczywiście jest tak, że swobodnie rysujące i malujące dzieci nader często ocierają się w swych działaniach o sztukę.
B. A.: Tak?
Ja: Małe dziecko traktuje poruszanie się, wydawanie dźwięków, czynności manualne, np. rysowanie, jako eksplorowanie świata i swojego w nim istnienia. Prowadzi je naturalna ciekawość. Pierwszych kilka lat życia to niesłychanie intensywny rozwój i uczenie się przez doświadczenie. Również działania plastyczne mają charakter całkowicie doświadczalny. Wychowanie i edukacja, którym dziecko z czasem coraz silniej podlega, wprawdzie przynoszą nowe doświadczenia, ale jednocześnie mają za zadanie stawianie licznych granic, wymagań, w dużym stopniu naukę przez naśladowanie. Inaczej jest z edukacją artystyczną. Tutaj sprawdza się dawanie wolności; najbardziej korzystna dla rozwoju dziecka jest sytuacja, gdy stwarzamy mu warunki – miejsce, narzędzia i materiały, stymulacja wyobraźni, postawienie problemu do rozwiązania –  a potem nie przeszkadzamy, pozwalamy tworzyć bez wtrącania się. W ten sposób okazujemy szacunek dziecku i jego twórczej aktywności. W przeciwieństwie do umiejętności pisania, czytania, liczenia tutaj dziecko nie musi być niczego uczone – ono już „umie”, często tak, że budzi podziw dorosłych artystów.


B. A.: Pani uczy plastyki.
Ja: Tak, ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu! Kiedy studiowałam edukację plastyczną, wraz z całym moim rokiem, czyli ludźmi, którzy nie dostali się na malarstwo albo grafikę, zarzekałam się, że nigdy w życiu nie będę miała nic wspólnego z nauczaniem. Nasi profesorowie przyjmowali te deklaracje z pobłażliwym rozbawieniem; sami byli artystami, ale przecież nauczaniem zajmowali się jak najbardziej – uczyli nas! Uczyli nas, jak rysować, malować, rzeźbić, projektować, ale przede wszystkim, jak myśleć o sztuce. Profesor Jonasz Stern mawiał studentom: "Nauczyć to ja was mogę mycia pędzli, resztę każdy musi sam". I tak sobie teraz myślę, że to jemu zawdzięczam swój styl "nauczania". 
Od wielu lat zajmuję się… nazwijmy to kulturą wizualną. Kiedy mój syn poszedł do podstawówki, nagle zabrakło tam nauczyciela plastyki. Dyrektorka szkoły dosłownie ubłagała mnie (bo opór stawiałam zaciekły), żebym zrobiła w szkole użytek z wyuczonego zawodu. Zgodziłam się na rok i… zostałam. Uczę (się od) dzieci ze wszystkich klas: od pierwszej do szóstej. Opracowałam autorskie programy na potrzeby szkoły, potem rozszerzyłam tę działalność na inne miejsca i formy, gdzie – i dzieci, i ja – mamy większe możliwości niż w szkole, z założenia pełnej ograniczeń.
Widzę natomiast szkołę jako świetne miejsce do działań wspólnotowych, kształtujących poczucie więzi z innymi, umiejętność współodczuwania, tolerancję, gotowość do zmiany. Na moich lekcjach obowiązują dwie zasady: każdy stosuje tylko własne pomysły i nie komentuje tego, co robią inni. Nie ma mowy o jakimkolwiek porównywaniu – mam na nie alergię. Wiele projektów, które realizujemy na lekcjach, ma charakter integrujący. Często jest tak, że prace wykonane indywidualnie składają się finalnie na wspólną całość.
Uwielbiam pracować z dziećmi, bo są autentyczne i inspirujące. Ach, jeśli i mnie udałoby się je trochę zainspirować do tego, żeby wyrosły na skromnych, otwartych i wyluzowanych dorosłych… moja misja byłaby spełniona!  
B. A.: Dlaczego dzieci uwielbiają rysować, a potem bywa różnie?
Ja: Może to wynikać z niewłaściwego traktowania spontanicznej twórczości dziecka. Gdy jest przyjmowana z szacunkiem, jako jeden ze zwyczajnych przejawów jego poznawczej aktywności, po prostu rodzaj zabawy, jeżeli dba się o to, żeby dziecko miało czym i na czym rysować, wtedy rysuje ono tyle, ile potrzebuje.
Często dzieci rysując, opowiadają – słuchanie i rozmowa to świetna okazja do kontaktu. Można też porozmawiać, gdy praca jest skończona, zapytać, o co chodzi, zamiast zdawkowego i szkodliwego: „Ach, jak pięknie!”, powiedzieć może: „Bardzo mi się twój rysunek podoba. Widzę, że użyłaś mnóstwo czerwonego koloru. A jakiego groźnego kota potrafisz narysować! Jak on ma na imię?”. I SŁUCHAĆ, co dziecko ma do powiedzenia.
B. A.: A jak dziecko garnie się do rysowania?
Ja: Na pewno warto wtedy posłać je na zajęcia plastyczne (ale tylko, jeżeli tego chce albo udaje nam się je zachęcić; nic na siłę). Zazwyczaj prowadzą je osoby, które umieją i lubią to robić. Polska szkoła i przedszkole na ogół niewiele potrafią zaoferować pod względem edukacji plastycznej. Upiornie niska kultura wizualna w naszym kraju jest wynikiem błędnego koła, w którym niewyedukowani, nieświadomi problemu decydenci wszelkich szczebli i wykonawcy ich decyzji, m. in. w edukacji, utrwalają beznadziejne status quo. Ludzi, którzy wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi, a zarazem pracują w szkolnictwie, można policzyć na palcach, i to w skali… kraju.


B. A.: Bywa też tak, że dziecku po prostu się odechciewa.
Ja: Dzieje się to około 10. roku życia, kiedy sposób postrzegania świata zdecydowanie już przestawia się z wyobrażeniowego na realistyczny. Większość nas bardziej wtedy fascynuje nauka niż sztuka, intelekt dominuje nad intuicją i jeśli rysujemy, to chcielibyśmy, aby nam to „wychodziło” realistycznie. Ci nieliczni, którzy w tym czasie pozostają z potrzeby serca przy intensywnej działalności plastycznej, najczęściej w jakiś sposób zajmują się nią również w późniejszym życiu. A ta zmiana, to że „się odechciało” jednego, oznacza tylko, że się zachciało czegoś innego – coś innego trzeba zaproponować i wszystko gra z powrotem. Zupełnie inaczej wyglądają lekcje z sześciolatkami niż z dwunastolatkami.
Jeżeli zależy nam na rozwoju kulturalnym naszych dzieci, kształtujmy u nich nawyki korzystania z kultury wysokiej od samego początku. Proponujmy im dobrze zaprojektowane zabawki, pięknie i nowatorsko zilustrowane książki, prawdziwą muzykę, obcowanie z przyrodą, uprzejme traktowanie. Jeżeli nam samym brakuje rozeznania, kształćmy się – aby móc lepiej wspierać w rozwoju nasze dzieci.

Ale nie przeginajmy, widząc przyszłość naszego z zapałem malującego dziecka na „ścieżce kariery” artystycznej. Sztuka to azyl wolności. Uszanujmy w dzieciach artystów. Dajmy im spokój. 


niedziela, 12 maja 2013


lekcjeSZTUKI


Fascynują mnie prace plastyczne dzieci. Będę je tutaj pokazywać. Pod szyldem "lekcjeSZTUKI", ponieważ pracując z dziećmi, doświadczam wymiany: uczę je o sztuce i uczę się sztuki od nich. Bardzo lubię obserwować je podczas tworzenia i oglądać ich dzieła na różnych etapach powstawania. Zachwyca mnie ich twórcza postawa: totalne zaangażowanie, takie samo jak w zabawie. Zachwycają mnie ich świeże pomysły i swoboda, z jaką wkraczają, a raczej wbiegają, na teren sztuki. Popatrzmy.

Na początek wierzchołek góry lodowej prac i pracy dzieci, z którymi spotykamy się na szkolnych lekcjach plastyki i zajęciach kółka malarskiego.


Nina Gajewska



Antek Trzaska




Basia Trzaska




Mikołaj Strzała



Ola Lipińska





Emilka Krzysztofowicz





Janusz Tiszbein





Zosia Lipińska



Piotr Flaszyński




Weronika Roztkowska





W pracowni Jacksona Pollocka:









Tak powstaje nowe życie: