Na zakończenie tematu wakacji – wspomnienie, którym
chcę się z Wami podzielić.
Był jeden z przepięknych, słonecznych dni tego
długiego jak dawniej, jak w dzieciństwie, lata. Razem z moją mamą, dwiema
ciociami i kuzynem jechaliśmy odwiedzić rodzinę. Samochód wspinał się krętą,
stromą drogą ponad Jeziorem Rożnowskim, coraz bliżej nieba. Z kilku serdecznych
osób, które zastaliśmy u celu, znałam tylko kuzyna Jaśka, widzianego ostatni raz, gdy jeszcze byliśmy dziećmi. Stary, drewniany dom otaczało mnóstwo
z widoczną miłością pielęgnowanych kwiatów. Rosły też na zboczu wzniesienia (płaskiego terenu właściwie tu nie było), w które była wpuszczona dziewiętnastowieczna kamienna piwniczka o kolebkowym sklepieniu, szczelnie zastawiona domowymi przetworami. Weszliśmy potem na szczyt wzniesienia, gdzie Jasiek pokazał mi drewnianą stodołę; starą, ale jak najbardziej jarą i używaną, zbudowaną bez choćby jednego gwoździa, trzymającą się już dobrze ponad sto lat za pomocą drewnianych trzpieni. Wnuczka Jaśka, cztero- a może pięcioletnia Zuzia, zrywała polne kwiatki. Dla mamy.
z widoczną miłością pielęgnowanych kwiatów. Rosły też na zboczu wzniesienia (płaskiego terenu właściwie tu nie było), w które była wpuszczona dziewiętnastowieczna kamienna piwniczka o kolebkowym sklepieniu, szczelnie zastawiona domowymi przetworami. Weszliśmy potem na szczyt wzniesienia, gdzie Jasiek pokazał mi drewnianą stodołę; starą, ale jak najbardziej jarą i używaną, zbudowaną bez choćby jednego gwoździa, trzymającą się już dobrze ponad sto lat za pomocą drewnianych trzpieni. Wnuczka Jaśka, cztero- a może pięcioletnia Zuzia, zrywała polne kwiatki. Dla mamy.
– Mam już biały, żółty…
– A tam? Zobacz…
– Fioletowy… lubię fiolet…
– Wiesz? W tych kredkach, które ci przyniosłam, jest
i żółty, i fiolet…
Znieruchomiała i wlepiła we mnie oczy:
– W j a k i c
h k r e d k a c h??
– No w tej torbie z misiem.
W tym momencie puściła się pędem w dół. Kiedy zeszliśmy na podwórko,
zobaczyłam Zuzię. Wyglądała tak:
Otaczał ją ogród stworzony przez jej mamę Anię, a w nim ptaki
wyrzeźbione przez kogoś z rodziny.